![Akin- bc16077](https://static.wikia.nocookie.net/sfery/images/7/7d/Akin-_bc16077.jpeg/revision/latest/scale-to-width-down/250?cb=20140717092948)
A'kin
![A'kin](https://static.wikia.nocookie.net/sfery/images/f/fd/A%27kin.jpg/revision/latest/scale-to-width-down/250?cb=20130404173748)
A'kin
Kimkolwiek jesteś, bądź pozdrowiony. To, iż czytasz ten list, oznacza prawdopodobnie, że mnie zabiłeś - w takim razie gratuluję. Nie spodziewałem się (pisanie o sobie w czasie przeszłym to ciekawe doznanie - polecam spróbować, nawet jeżeli nie jesteś Czuciowcem), że komukolwiek może się to udać, biorąc pod uwagę liczbę osłon i sprytnych iluzji, które zawsze miałem pod ręką na ewentualność zagrożenia. Z drugiej strony - trochę to brzydko z Twojej strony, zabijać osobę wnoszącą tyle do intelektualnego życia Sigil... cóż jednak począć, co się stało, to już się nie odstanie. Zacznijmy może od tego, dlaczego ten dokument dosłownie wypadł ze mnie po moim zgonie - z pewnością Cię to zdziwiło. Otóż zawsze śmieszyli mnie poszukiwacze przygód, którzy o skarbach znalezionych przy zwłokach przeciwników mówili zazwyczaj, że "wypadły" one z nich. Nie chciałem być gorszy od krwiożerczych monstrów, z którymi najczęściej przychodzi walczyć owym śmiałkom, więc postanowiłem zadbać o to, by i ze mnie coś wypadło. Może testament to nie miecz migbłystalny, ale trzeba umieć się cieszyć tym, co się ma. Przejdźmy jednak do najważniejszego - możliwość przeczytania tego testamentu to wielki dar, który (jak każdy wielki dar) wiąże się z wielką odpowiedzialnością. Dzięki niemu poznasz prawdę o moich czynach i motywacjach, a nawet o moim legendarnym uśmiechu. Ani się jednak waż zachowywać tej wiedzy tylko dla siebie - nie będę miał więcej okazji cieszyć się z moich małych tajemnic, więc to prawo automatycznie zyskują wszyscy inni. Jeżeli ją ukryjesz, nie spotka Cię żadna straszna kara, jeżeli jednak jest w Tobie choć cień szacunku dla zmarłych, wierzę, że wypełnisz mą ostatnią wolę. Nie opiszę jedynie tego, w jakich okolicznościach znalazłem się w Sigil - gdyby ta informacja została upubliczniona, zostałbym wskrzeszony - przez Generała Gehenny. A potem poddany torturom i zabity - także przez niego. A potem znowu wskrzeszony et cetera. Osobiście obiecał mi, że taki będzie mój los, jeżeli się wygadam. Myślisz zapewne w tej chwili, iż nie wiedziałem, że nikogo nie da się wskrzesić wbrew jego woli? Muszę Cię zawieść, ale to nie zawsze jest prawdą - Książę Ultrolothów nie miałby z tym większych problemów. Wróćmy jednak do informacji, których ujawnienia po swojej śmierci zawsze pragnąłem. Zacznijmy może od problemu, który od dawna zaprzątał myśli wielu mieszkańców Sigil - czy Przyjazny Bies naprawdę był przyjazny? Bez owijania w bawełnę i fałszywej skromności przyznaję: tak. Ja naprawdę lubiłem wszystkich, których spotkałem w Sigil (choć by polubić niektórych, musiałem zatkać nos), a mój legendarny uśmiech zawsze był szczery. Czy w takim razie byłem, jak to się mówi, "powstałym" czartem? Z rozbrajającą szczerością przyznam, że sam tego nie wiedziałem i nigdy nie czułem potrzeby sprawdzenia tego (a nawet sprawdzenia, jak to sprawdzić) - w gruncie rzeczy, jednoznaczne "tak" lub "nie" mogłoby mnie tylko rozczarować, gdyż nienawidziłem tego typu uproszczeń. Gdybym już musiał się jasno określić, stwierdziłbym, że byłem ciekawskim, kochającym intrygi, ceniącym sobie dobre dowcipy altruistą i nie miałem zielonego pojęcia, do jakiego tradycyjnie rozumianego "charakteru" pasuje ta mieszanka. Tak, altruizm - i przyznaję to z dumą. W przeciwieństwie do innych czartów, ja naprawdę potrafiłem bezinteresownie pomagać innym i cieszyć się ich szczęściem. Mogę nawet powiedzieć, że poza sytuacjami, w których wymagała tego obrona mego życia, nigdy nie skrzywdziłem w Sigil nikogo... chyba, że duchowo. Ale nawet wtedy działałem pro publico bono. Moją ciekawość zawsze było widać jak na dłoni, ergo: nie muszę się o niej rozpisywać. Podobnie ma się zresztą rzecz z umiłowaniem dowcipów. A intrygi? Cóż, zajęcie sklepikarza nie jest zbyt pasjonujące, więc musiałem szybko znaleźć sobie inne hobby. Nie miałem większych problemów z wyborem - jako yugoloth w sprawach intryg miałem intuicję, której nie powstydziłaby się nawet Rhys, zaś Sigil kipi od spisków, manipulacji i zagadek - począwszy od tajemnicy Pani Bólu, poprzez intrygi Złotych Lordów, po miriady codziennych kłamstewek i brudnych zagrywek zwykłych mieszkańców miasta. Wszystko to aż się prosiło, żeby się wmieszać - oczywiście, bona fide. Gdy za moment przeczytasz o niektórych z nich, sam stwierdzisz, że były całkiem niegroźne. Tak więc - wielką demaskację czas zacząć! Na początek - łacina. Czy słyszałeś kiedyś teorię, według której bogowie mogli stworzyć Wieloświat kilka godzin temu, wraz z naszymi wspomnieniami o przeszłości i dowodami na to, że naprawdę przebiegała tak, jak to zapisali w naszej pamięci? Ja usłyszałem o niej dawno temu i niezmiernie mnie rozbawiła - do tego stopnia, że zabawiłem się w takiego boga i stworzyłem istniejący od wieków język. Tak - sam napisałem kilka tysięcy lat temu wszystkie te mające miliony lat książki, na podstawie których uczeni odtworzyli łacinę. Zabawa była przednia - zwłaszcza, gdy dowiedziałem się, że na Torilu władcy nowo powstałego Netherilu uznali mój twór za dość dostojny, by stać się językiem elity ich imperium (szkoda tylko, że, zamiast zostać przy pierwotnej nazwie, zmienili ją na Loross). Kolejna sprawa, na którą mogę rzucić światło, to wzrost liczby skutecznych ucieczek przed prawem po Wojnie Fakcji. W istocie jest to mój sposób na dość poważny przed Wojną problem przepełnionych i kiepsko strzeżonych więzień, z którego to powodu Sigil - a zwłaszcza moja rodzinna Niższa Dzielnica - było pełne osób, które robią coś dobrego dla innych tylko raz w życiu (i bynajmniej nie mam tu na myśli ich przyjścia na świat - wprost przeciwnie). Chcąc uczynić nasze piękne miasto bezpieczniejszym, za pomocą odpowiednio sformułowanego życzenia "podpiąłem się" do Zaklęcia Sigil (o którym zaraz napiszę) w momencie jego rzucania i do dokonywanych przez nie zmian dodałem stworzenie kilkuset niewidzialnych portali do Carceri, które otwierały się tylko przed osobami ściganymi lub z silnym poczuciem winy. Ponieważ nie da się ich zauważyć, dopóki się przez nie nie przejdzie, ujawnienie tego faktu nie zaszkodzi mojemu szlachetnemu zamiarowi uczynienia miasta przyjaźniejszym dla uczciwych ludzi i nieludzi. Nim przeczytasz kolejny ustęp tego dokumentu, musisz wiedzieć o dwóch sprawach: po pierwsze, nie wiem, czy Pani spodoba się podanie tych rewelacji do wiadomości publicznej, więc nie będę naciskał, byś to zrobił. Po drugie, po przeczytaniu pierwszego zdania możesz znienawidzić mnie tak dogłębnie, że rzucisz ten list, skoczysz w najbliższy portal do Gehenny i zaczniesz szukać Generała, by poprosić go o torturowanie mnie wedle tego, o czym wcześniej wspomniałem. Ostrzegam, że to będzie głupie - ale tym razem liczba powodów będzie zgodna z Regułą Trójek. Primo: po przeczytaniu kolejnych kilku zdań złość powinna Ci minąć. Secundo: szanse na audiencję u Księcia Ultrolothów czy choćby przekazanie mu informacji przez innego yugolotha są niemal równe zeru. Tertio nareszcie - jeżeli nawet usłyszy Twoją prośbę, w odpowiedzi każe Cię po prostu zabić. On naprawdę nie toleruje osób chcących dyktować mu, co ma robić - nawet w formie prośby. Przemyślałeś to i chcesz czytać dalej? Dobrze. Ale i tak przygotuj się na sporą niespodziankę. To ja napisałem Manifest Faktolów. Jeżeli po przeczytaniu poprzedniego zdania wciąż trzymasz ten list, pozwól mi się wytłumaczyć. Przede wszystkim - nie miałem pojęcia, że Fakcje zachowają się jak dzieci i po wywleczeniu na światło dzienne ich brudnych sprawek jeszcze bardziej skoczą sobie do gardeł. Chciałem wyłącznie sprowokować szczerą dyskusję i bolesne, lecz konieczne rozliczenie frakcji z ich własnymi słabościami. Swoją drogą - główną przyczyną Wojny Fakcji nie było wcale wydanie tej książki, a intryga diuka Darkwooda. Tak naprawdę to ten żałosny konflikt zakończył się dzięki mnie. Wspomniałem już wcześniej o Zaklęciu Sigil. Podanie jakichkolwiek detali mogłoby nie spodobać się Jej Cichości, więc musisz zadowolić się informacją, iż był to rytuał, od tysiącleci czekający na dokończenie, dzięki któremu można było zmienić Sigil w dowolny sposób - jedynym ograniczeniem było to, że całą zmianę opisać należało jednym słowem. Dzięki moim działaniom (ich szczegóły to kolejna kwestia, której ujawnienie nie spodobałoby się Pani) moc tę uzyskał nie pożądający związanej z nią władzy Darkwood, ale pewna grupka sympatycznych i gorąco pragnących końca wojny Pierwszaków, którzy użyli jej dość mądrze - z tego co wiem, wybrali słowo "pokój" (choć najgłupszy z nich myślał z początku nad "trójkąt" - twierdził on, że Reguły Trójek nigdy za wiele). Przyznasz chyba, że skoro pozwoliłem im użyć takiej mocy, zamiast zagarnąć ją tylko dla siebie, nie mogłem być tak zły, jak niektórzy mówili. I wreszcie ostatnia sprawa - Shemeshka. Wokół moich relacji z nią narosło wiele plotek, w większości niewyobrażalnie głupich i bardzo rzadko bliskich prawdzie. Prawda jest taka, że Shemeshka jednocześnie bawiła mnie i przerażała. Była dla mnie śmieszna, ponieważ chciała po cichu rządzić Sigil, pozostając jednocześnie typowym Złym Czartem, kierując podwładnymi za pomocą strachu i mając za punkt honoru to, by co najmniej setka matek straszyła nią niegrzeczne dzieci. Przerażało mnie zaś to, że mimo tego nieco dziecinnego podejścia została drugą najbogatszą istotą w Sigil, jak również to, jakimi metodami to osiągnęła. Uznałem, że mogę ją czegoś nauczyć - dla dobra całego Sigil i jej samej. Dlatego właśnie rozpocząłem subtelną grę, w ramach której krzyżowałem jej co bardziej egoistyczne i złowrogie plany, wspierając jednocześnie (czego chyba do dzisiaj nie zauważyła) po cichu jej agentów tam, gdzie ich praca służyła także dobru miasta. Zdarzało mi się także przesyłać jej propozycje zmian w niektórych jej zamierzeniach - gdyby kiedykolwiek zastosowała się do którejkolwiek z nich, byłaby z pewnością bogatsza i mniej znienawidzona, ale cóż... obawiam się, że jej się nie da zmienić.
- A'kin Przyjazny Bies
A'kin odłożył pióro i popatrzył z satysfakcją na swój świeżo spisany testament. Liczył oczywiście, że nigdy nie zostanie on odczytany, ale na wszelki wypadek rozpoczął inkantację, która miała obłożyć zwój klątwą, przez którą osoba, która to zrobi, będzie musiała wszem wobec ogłosić jego treść. Nie, w testamencie nie skłamał - przecież napisał tam tylko, że za ukrycie tych informacji nie czeka żadna straszna kara. O tym, że testament sam skłania do ujawnienia ich, nie wspomniał ani słowem.
Opinie o A'kinie[]
Zbuntowany modron jest równie prawdopodobny, jak przyjazny bies.
- A'kin, Przyjazny Bies o Ylemie, zbuntowanym modronie
Wielka tajemnica A'kina jest prosta - to dziwak, a konkretniej: słaby dziwak. Choć posiada imponującą moc, jak i równie wielką wiedzę o Sigil i ludzkiej naturze, brak mu ambicji, by moim wzorem sięgnąć po władzę i bogactwo. Woli zajmować się głupimi, bawiącymi go gierkami, których większość jest zresztą wymierzona przeciwko mnie, Shemeshce, Królowi Targowemu! Nie muszę chyba dodawać, że pasja, z jaką torpeduje moje genialne plany, wynika z czystej zazdrości? Tak, zazdrości! Każdy czart na jego miejscu zazdrościłby mi odwagi i bezwzględności, z jaką zdobywam wpływy w Mieście Drzwi. To niemożliwe, by on był inny.
- Shemeshka Maruder
Nie dam złego słowa powiedzieć żadnemu skurlowi... to znaczy, żadnej istocie na Pana A'kina! Co z tego, że to bies? Bardzo pomaga wszystkim trepom... zapomnij, że to powiedziałam! ...wszystkim ludziom, którzy mieszkają w okolicy jego sklepu. W wolnych chwilach uczy nasze dzieci czytać, żeby miały lepszą przyszłość - co sprytniejsze nauczył nawet kilku magicznych sztuczek. Podczas Wojny Fakcji zaklął kilku osiłków, żeby bronili nas przed zamieszkami zamiast hasać po ulicach i rabować, dobrze im tak! Śpiewka niesie... ups! ...to znaczy ludzie mówią nawet, że kilka obrotów temu jednym czarem wysłał z powrotem do Gehenny bandę innych yugolothów, które próbowały obrabować parę okolicznych domów! Postawić się swoim bez żadnej nagrody w zamian - to dopiero coś! Słowem, bies lepszy, niż większość ludzi.
- Klara z Niższej Dzielnicy, matka trojga dzieci, która mówienie kminą uważa za dawanie im złego przykładu.
A'kin Zbrodniczy Łgarz! Uważasz, że słynny Przyjazny Bies jest tak niewinny, na jakiego wygląda? Jest dla ciebie wzorem do naśladowania? Myślisz nad przyłączeniem się do Rycerzy Przyjaznego Biesa? W takim razie jesteś jednym z biednych trepów, którym ten cwany drwiciel wcisnął śpiewkę o swojej dobroci i ta ulotka jest adresowana właśnie do ciebie. Demaskuje ona brudny cień pobytu tego 'lotha w Sigil i - miejmy nadzieję - sprawi, że trepy mające kontakt z A'kinem otworzą się na zagrożenie z jego strony. Na początek - jego uśmieszek i manierki. Nie, on nie jest "ciepły", "przyjazny" ani “otwarty" (są skurle, które przypisują mu wszystkie te cechy) - jest wyrachowany, podstępny i skryty. Jeżeli kiedyś kłapałeś z nim trumną, pewnie wydawało ci się, że świetnie cię rozumie - już same jego oczy były tak pełne sympatii, empatii i innych miłych "-patii", że byłeś gotowy wyznać mu wszystko. Może nawet rzeczywiście sypnąłeś śpiewką, której w innej sytuacji nie zdradziłbyś nikomu - zwłaszcza biesowi? A czy kiedykolwiek powiedział ci coś o sobie samym? Nie? No widzisz - ten robak wyciąga śpiewkę od innych miłymi słówkami i uroczym uśmiechem, a sam nie mówi o sobie nic! Dlatego właśnie prawie pewne jest, że to szpieg jakiejś czarciej potęgi. Następnym razem nim coś mu powiesz, pomyśl, czy będzie ci przeszkadzać, jeżeli potem powtórzy to Generałowi Gehenny albo innemu Mocodzierżcy z Planów Niższych. Poza tym, A'kin nie zawsze jest uśmiechnięty i przyjazny. Wielu świadków twierdzi, że widziało go kiedyś nocą kilka przecznic od jego sklepu, miotającego się w furii, wrzeszczącego i biczującego mur ostroroślą. Pewien godny zaufania obieżyplan twierdzi też, że widział kiedyś "Przyjaznego" Biesa na Acheronie, niszczącego zaklęciami górniczą osadę modronów. Ktoś kiedyś powiedział, że A'kina trzeba podziwiać za to, że ma odwagę kpić sobie z Shemeshki - to było jedno z najgłupszych zdań w historii Klatki. Otwórzcie oczy - Przyjazny Bies i Król Targowy współpracują aż miło! A'kin na każdym kroku szczeka, że Maruder jest próżna, śmieszna i choleryczna. Owszem, wydaje się taka naprawdę - ale każdy, kto choć trochę orientuje się w sprawach półświatka Sigil wie, że to tylko kawał ciacha mający ukryć przebiegłość i cierpliwość Shemeshki. Przyjazny Bies pomaga jej po prostu w utrzymywaniu pozorów. Działa to też w drugą stronę - Król Targowy pokazuje publicznie, że nienawidzi A'kina, a po cichu nazywa go słabym głupcem, któremu brakuje bezwzględności i żądzy władzy. I co z tego? Ano to, że dla A'kina reputacja nieszkodliwego dziwaka i odszczepieńca, którym pogardzają inne 'lothy, jest bardzo wygodna - przysparza mu sympatii, którą wykorzystuje w podejrzanych celach (patrz poprzedni akapit). Trudno powiedzieć, czy ta para to kochankowie, współpracownicy czy po prostu dwaj agenci tej samej potęgi, ale nie ulega wątpliwości, że nie są wrogami. Zresztą Shemeshka to nie jedyny zły krewniak, z którym zadaje się A'kin. Niejasne powiązania łączą go też z siepaczem o imieniu Xideous - bzikiem i gehrelethem w jednej osobie. Bies ten stara się gromadzić wiedzę o innych czartach, a Przyjazny Bies okazuje wiele entuzjazmu, gdy chodzi o pomoc dla niego. Co dokładnie knują? Nie wiadomo. Ale na pewno jest to mocno podejrzana sprawka. Zawsze pamiętaj o tym, co tu przeczytałeś. I nigdy nie ufaj biesom - zwłaszcza "przyjaznym"!
- anonimowa ulotka, której kilkadziesiąt egzemplarzy pojawiło się swego czasu w Sigil
Moi mieszkańcy zawsze zadają sobie pytanie:"Dlaczego on to robi?" Nigdy się tego nie dowiedzą. Tylko Ja mogę wiedzieć, gdyż tylko Ja widzę A'kina zawsze. Widzę, jak A'kin mówi do Mnie - wie, że tylko Ja go słyszę. Zadaje Mi, a także sobie pytanie: "Dlaczego wszyscy mnie lubią, choć nikt mnie nie rozumie?" I uśmiecha się ironicznie. Widzę moment, w którym wkracza do Sigil przez portal. Jest nagi i ranny, ale wciąż towarzyszy mu uśmiech. Przemienia się w człowieka i wyrusza, by zbadać miasto... zbadać Mnie, ale najpierw odwraca się do bramy i mówi z rozbawieniem: "Rozkaz, Generale!" Widzę również scenę z jego sklepu - rozmawia ze swoim sąsiadem, tieflingiem. Wspólnie wyśmiewają tezy zawarte w broszurce, według której Przyjazny Bies to oszust i szpieg. Teraz przed moimi oczyma staje scena, która miała miejsce kilka dni wcześniej - A'kin własnoręcznie spisujący rzeczoną broszurkę. Ten mieszkaniec jest niezwykły. Nie mogę żałować kogokolwiek. Mimo tego czuję, że bez niego miasto będzie - Ja będę mniej ciekawa.
- rozważania Jej Cichości o A'kinie
![Pod-przyjaznym-biesem big](https://static.wikia.nocookie.net/sfery/images/0/05/Pod-przyjaznym-biesem_big.jpeg/revision/latest/scale-to-width-down/250?cb=20140717092855)
Pod Przyjaznym Biesem
Znajomości i powiązania[]
A'kin mieszka w Mieście Drzwi - w Niższej Dzielnicy którego prowadzi własny nieduży sklep z magicznymi przedmiotami i starociami: Pod Przyjaznym Biesem - dłużej, niż ktokolwiek pamięta, nie jest więc niczym dziwnym, że przez ten czas nawet tak niezwykła osoba jak on dorobiła się kilku znajomości. Opisu osób powiązanych z Przyjaznym Biesem nie sposób nie zacząć od Shemeshki Marudera - innego arcanolotha działającego w Sigil. W przeciwieństwie do trzymającego się na uboczu A'kina, Shemeshka bierze aktywny udział w życiu Sigil i jest drugą najbogatszą osobą w mieście. Oficjalnie pozuje ona na damę z elity towarzyskiej, nie jest jednak dla nikogo tajemnicą, że jest to w istocie władczyni świata przestępczego w Mieście Drzwi, której nadano nawet tytuł "Króla Targowego" (dlaczego nie "Królowej"? Zapytać ją o to, to jak pomodlić się do Pani). Jest przy tym niesamowicie próżna i choleryczna i zdaje się szczerze nienawidzić A'kina - kiedyś nawet publicznie i śmiertelnie ubiczowała kogoś ostroroślą za wspomnienie o niej i o Przyjaznym Biesie w jednym zdaniu. Z kolei A'kin przy każdej okazji naśmiewa się z niej, twierdząc, że reprezentuje ona sobą najgorsze cechy czartów. Mimo to prawdziwa natura ich wzajemnych relacji pozostaje zastanawiająca - tym bardziej że gdyby Shemeshka naprawdę nienawidziła A'kina, nie powinna mieć przy swoich wpływach problemów z jego usunięciem. Niektórzy twierdzą, że Przyjazny Bies jest po prostu szpiegiem kogoś tak potężnego, że nawet Shemeshka nie chce z nim zadzierać, podczas gdy inni uważają, że dwa czarty udają jedynie wrogość, a w istocie są wspólnikami czy nawet kochankami. Innym biesem mającym powiązania z A'kinem jest Xideous - szator (jeden z rodzajów gehrelethów, znanych też jako demonandy) - którego marzeniem jest odtworzenie antycznej księgi dotyczącej przywoływania i pętania yugolothów, w związku z czym stara się zdobyć jak najwięcej Prawdziwych Imion rozmaitych dajmonów. Utrzymuje przy tym, że zdobył nawet imię A'kina. Nie ulega wątpliwości, że Przyjazny Bies odwiedza czasami Xideousa w jego pokoju w Wieży Bramnej, ale nie wiadomo, czy negocjuje z nim, pomaga mu w badaniach, czy może raczej zastrasza. Poza tajemniczymi relacjami z innymi sigilijskimi biesami, A'kin ma też zwykłych (jak na standardy Sigil) stałych klientów i partnerów handlowych. Najciekawszą z tych pierwszych jest Verden, leśna elfka o niezwykłych i kontrowersyjnych zainteresowaniach. Mówiąc ściślej - należy ona do sekty Przeciągaczy, której członkowie wierzą, iż żywe istoty są najwyższą formą egzystencji, doskonalszą od przybyszów czy nieumarłych. W związku z tym Przeciągacze starają się za wszelką cenę uniknąć śmierci - nawet jeżeli miałoby to się wiązać z pozbawianiem życia innych (a większość czarów przedłużających życie wymaga jednoczesnego skrócenia go komuś innemu). A'kin zdobywa po cichu dla Verden magię potrzebną, by oszukiwać śmierć. Elfka może u niego liczyć na zniżkę na tego typu produkty, w zamian za co "żeruje" tylko na wskazanych jej przez Przyjaznego Biesa osobach, które, zdaniem arcanolotha, powinny zostać dla dobra publicznego usunięte. Z kolei wśród partnerów handlowych na pierwsze miejsce wysuwa się Alluvius Ruskin (dla znajomych Lu), stare diabelstwo prowadzące - podobnie jak A'kin - sklep z magicznymi przedmiotami przypominający antykwariat. Ta dwójka wymienia się często magią, a ponadto są oni całkiem dobrymi przyjaciółmi. Lu wydaje się być pogodną, jowialną staruszką, i często zwraca się do A'kina per "poczciwy stary futrzaku" albo "mordo ty moja". Krążą jednakże plotki, jakoby Alluvius żyła zbyt długo, by rzeczywiście być zwykłym planokrwistym. Kim może być w takim razie? Nie wie tego nikt. Nawet Przyjazny Bies potrzebuje czasami reklamy swojego sklepu, a wówczas zwraca się do Harrisa Hatchisa - niezbyt potężnego, ale szalenie pomysłowego maga, który prowadzi jedyną w Mieście Drzwi agencję reklamową. Harris (przez przybyszy z dziwacznej Pierwszej zwanej Dyskiem często omyłkowo nazywany "Gieespe" lub "Dibblerem") uważa A'kina za stałego i uprzywilejowanego klienta, a ponadto lubi z nim rozmawiać, twierdzi bowiem, że niezwykły 'loth pobudza jego kreatywność. Ostatnim z poważnych współpracowników A'kina jest Estavan - ogrzy mag i sigilijski przedstawiciel Planarnego Konsorcjum Handlowego. A'kin zamawia w tej korporacji "zwykłe" magiczne przedmioty - seryjnie produkowane zwoje, eliksiry, różdżki i inne rzeczy, które zdaniem Przyjaznego Biesa są nudne i "brak im duszy", ale musi mieć je również w ofercie, by osiągnąć zysk. Sam Estavan niespecjalnie przepada za A'kinem, ale jako doświadczony kupiec nigdy nie okazuje nikomu niechęci.
Prezencja i osobowość[]
A'kin to wysoki na niewiele ponad półtora metra humanoid o fizjonomii wilka (choć nieżyczliwi twierdzą, że bliżej mu do szopa pracza) i kościstych, zakończonych długimi pazurami rękach. Najbardziej w oczy rzuca się jego legendarny uśmiech - przyjaźnie wyszczerzona wilcza paszcza robi niesamowite wrażenie i zdaniem wielu jest bardziej przerażająca, niż grymas nienawiści na twarzy przeciętnego czarta. Owo poczucie niezwykłości wzmacniają jeszcze smoliście czarne, przykręcone wąsiki oraz żółte (i - zdaniem wielu - płonące wewnętrznym ogniem) oczy otoczone przypominającym zbójecką maskę pasem ciemniejszego futra, jak również postrzępione i ozdobione licznymi kolczykami uszy. Wszystkie te elementy na raz sprawiają, że A'kin wygląda niesamowicie, zawadiacko... i że jest w nim lekka sugestia obłędu. Przyjazny Bies zawsze ubiera się w luźne, eleganckie szaty, których ma całą szafę. A'kin rzeczywiście jest przyjazny... do tego stopnia, że jest to aż podejrzane. Jest uprzejmy dla wszystkich, których spotka. Wysłuchuje uważnie wszystkiego, co inni mają mu do powiedzenia, i udziela rad, jeżeli tylko uzna, że w ten sposób może komuś pomóc. Z przyjemnością służy innym swoją, niezwykle rozległą, wiedzą o Sigil i Planach. Odwiedzających jego sklep zaprasza na herbatkę, podczas której raczy ich pysznymi ciasteczkami (rzekomo własnej roboty, choć nie każdy w to wierzy) i anegdotami dotyczącymi Sigil oraz historii przedmiotów zgromadzonych w jego sklepiku. Uwielbia też wysłuchiwać opowieści innych i zawsze potrafi tak poprowadzić rozmowę, by skłonić dyskutanta do zwierzeń. Bez względu na to, jakie są prawdziwe cele A'kina, z całą pewnością kocha on zagadki i intelektualne gry. Przyjazny Bies tworzy nieustannie swoją legendę, a pozostawiająca pole do spekulacji niechęć do mówienia o sobie jest tylko jednym z elementów tego dzieła. Innym istotnym czynnikiem jest pewna przesada, którą zauważy co sprawniejsze oko. Mówiąc krótko: A'kin przedobrza. Jest tak grzeczny, przyjazny i usłużny, iż ciężko oprzeć się wrażeniu, że to jedynie gra. Może być to oczywiście jedynie skrajny altruizm i ekstrawertyzm, lecz trudno się dziwić, że w zachowaniu czartów każdy będzie się doszukiwał najgorszego. Wprawny obserwator może także zauważyć, że coś w A'kinie jest nie do końca w porządku. Arcanoloth jest idealnym rozmówcą i łatwo się przed nim otworzyć, otrzymując pocieszenie i dobre rady... ale on sam nie mówi o sobie praktycznie nic. Można by wręcz powiedzieć, że stara się sprawić, by rozmówca wiedział o nim tylko tyle, że jest godny zaufania - i nic więcej. I dalej - wielu zamieszkujących w pobliżu jego sklepu uważa, że wiele mu zawdzięczają... ale gdy są proszeni o konkrety, mają problemy - potrafią stwierdzić jedynie, że podbudowuje ich jego wieczny optymizm i dobre maniery, które udowadniają, że nawet czart może żyć dobrze. W istocie, A'kin nie lubi się angażować w rzeczy, które go nie bawią - a mimo całej swojej sympatii do sigilijczyków, nie uważa za takową systematycznie udzielanej im przez siebie pomocy. Czasami ni z tego, ni z owego zadeklaruje bezinteresowne wsparcie - zdarzało się, że przez długie tygodnie uczył co zdolniejsze dzieci swoich sąsiadów czytać albo też znajdował dla chwilowo bezrobotnego znajomego nieźle płatne zajęcie u kogoś uczciwego - ale robi to głównie po to, żeby dać kolejną rzecz do namysłu osobom próbującym go rozgryźć. Poza tymi okazjami jego dobroczynność ogranicza się do tego, co on nazywa (po cichu oczywiście) "inspirowaniem" - tu podratuje czyjś stan ducha dobrym słowem, tam sprawi, że mający wielką ochotę komuś przywalić i przy okazji zrobić coś dobrego chłopak z sąsiedztwa dowie się, że jego znajomy należy do ulicznej szajki... samemu zaś nie zrobi nic męczącego. Jeżeli przy okazji może stworzyć jakąś zagadkę - tym lepiej. Czy A'kina rzeczywiście obchodzą inni, czy bawi się on jedynie nimi? To wie tylko on sam - oraz, być może, Jej Cichość.
Źródła[]
- Uncaged: Faces of Sigil - R.V. Vallese - TSR, 1996
- Faction War - Monte Cook, Ray Vallese - TSR, 1998
- Księga potworów 2 - Ed Bonny, Jeff Grubb, Rich Redman, Skip Williams, Steve Winter - ISA, 2007
- Faces of Evil: The Fiends - 1997, TSR
- Hellbound: The Blood War - 1996, TSR
- Harbinger House - 1995, TSR
- A'kin w serwisie polter.pl